czwartek, 25 czerwca 2015

Weekend w Puszczy Rembertowskiej 20-21 06 2015

W miniony weekend wybraliśmy sie z ojcem na dwudniowy wypad na poligon Rembartowski zwany również puszczą sulejowską. założenie było jedno, odpoczynek :)
Tata pojechał trochę wcześniej ja na miejsce dotarłem ok 13 z kilku przyczyn technicznych.Po rozbiciu obozu postanowiłem przjesc sie nad Rzekę Długą w celu sprawdzenia jej stanu głębokosciowego oraz zrobieniu kilku zdjęć. Gdy dotarłem na miejsce doznałem szoku  rzeka była bardzo płytka i dosłownie można było wejść na środek wody suchą nogą. Nie wiem co miało wpływ na tak niski poziom wody ale wiem jedno ze dostrzec można było wiele ryb pływających w każda stronę.Idąc nad rzekę straciłem rachubę czasu i nie było mnie blisko 2godziny. Po drodze sfotografowałem młodego Daniela który wyszedł mi na drogę, Dosć długi okres czasu patrząc sie na mnie i po chwili znikając w lesie :)
Gdy dotarłem do obozu  postanowiłem zrobić tzw. szwedzką pochodnie, postanowiłem wiec znaleśc odpowiedni pieniek których było mnóstwo  po ścince drzew w okolicy. Tak wiec przed kolacją zrobiłem i odpaliłem swoją pierwszą szwedzką pochodnię.. Nie było aż tak zle jednak nad następnymi będę musiał bardziej popracować ;) Po kolacji na którą zaserwowałem cebulę z pomidorami oraz krojone w kostkę chamburgery.. ;) napiliśmy się herbaty i wroclismy jeszcze do obozowych obowiązków.. tzn tata czyłał a jak zabrałem sie za obozowy fechtunek z siekierką :)Pózniej nastała kolacja i kakao taka poszedł czytać a ja krzątałem się jeszcze po okolicy wygaszając ognisko,po czym połozyłem sie spac.. Noc minęła dość przyjemnie i o dziwo nie była aż tak zimna, Wspomniec należy że weekend był stosunkowo gorący przynajmniej sobota 20kilka stopni i własciwie zerowe zachmurzenie..  W nocy zerwał się wiatr który na następny dzień przyniósł lekkie ochłodzenie  i raz przejsciowy deszcz który jednak nie przeszkodził w miłym spędzeniu czasu i wylegiwaniu się oraz odpoczynku. Po śniadaniu ok 10godziny  poszedłem w okoliczne bagna celem pofotografowania,, niestety bujna roślinność skutecznie pokrzyżowawszy mi plany... :(
Po objedzie postanowiłem jeszcze pobawić się trochę siekierą i obciostac stare zwalone drzewo ktore w przyszłosci posłuży jako stolik,na naszej miejscówce.. :)Popołudniu ok 14 spadł dość mocny deszcz ktory w pewnym stopniu fajnie ochłodził powietrze i stało się odrazu przyjemniej i bardziej rzesko. Po deszczu przyszła pora na kakao :)  i powolne zbieranie obozu.. jednak posiedzieliśmy na miejscu do godziny20 odpoczywając i korzystając z nadarzającej sie okazji  :)Wypad uważam za bardzo fajny mimo obtarcia pleców z braku komfortpada w plecaku alice do którego nie zdążyłem uszyć go niestety. Jednak plecak uważany przez wielu za zwykły wór na kartofle nosi sie mi świetnie, szelki które do niego uszyłem są bardzo miękkie i wygodne, doszyję komfort pad i plecak jak dla mnie będzie idealny na wszelakie wypady bushcraftowo, militarne :)
Reasumując bardzo fajny wypad , oraz forma spędzenia wolnego czasu. zachęcam każdego do tego typu rekeracji  :)